Miesiąc: maj 2022

Belfer w podróży cz. IV – osobliwości północnej Islandii. Autor: Gabriela Majcher

Gabriela Majcher

Kolejny dzień na Islandii, kolejne zachwyty i wrażenia, w tym wrażenia smakowe. Pewnie każda osoba, która wybiera się na tę wyspę słyszała lub czytała o osobliwych potrawach i kulinarnych upodobaniach Islandczyków. Jedną z najdziwniejszych i dość “ekstremalnych” rzeczy jakie można skosztować podczas pobytu na Ultima Thule czyli krańcu świata jest mięso … sfermentowanego/zgniłego rekina polarnego. Rekin ten magazynuje w mięsie urynę, by mięso było jadalne i by wyparował z niego amoniak rybacy zakopują zwierzę, następnie suszą, a na końcu marynują je w serwatce ze skyru (skyr to wysokobiałkowy islandzki jogurt). Opis obróbki mięsa nie zachęca do degustacji, a niektórych chyba nawet odstrasza. Jednak nie taki gnijący rekin straszny, jak go malują. Gdy z pewną dozą nieśmiałości przystąpiłam do degustacji hakarl – tak w języku islandzkim nazywa się mięso zgniłego rekina, okazało się, że wcale nie był horrorem dla podniebienia. W moim odczuciu smakował jak bardzo aromatyczny francuski ser, czułam mocną woń amoniaku i trudny do określenia, ale ciekawy, zupełnie nowy dla mnie smak. Hakarl miałam okazję skosztować w arcyciekawym muzeum regionalnym Byggdasafn, które w głównej mierze poświęcone jest połowom rekina grenlandzkiego. Ekspozycja doskonale obrazuje metody pracy rybaków, uzmysławia jak niebezpieczne i nieprzyjemne było to zajęcie. Po degustacji i zwiedzeniu muzeum udaliśmy się do miasteczka, w którym znajdowały się Islandzkie Centrum Fok i firmowy sklep przedsiębiorstwa zajmującego się produkcją odzieży z islandzkiej wełny. Lopapeysa (lopi to po islandzku wełna, peysa – sweter) są piękne, ciepłe i …. bardzo drogie. Cena swetra to nawet 1000 zł, w związku z czym zadowoliło mnie samo oglądanie, dotykanie i przymierzanie swetrów, czapek i rękawiczek. Oprócz tradycyjnych wzorów na tych rękodzielniczych wyrobach były też inne motywy np. maskonura.

READ MORE

Publikacje Jerzego Gajdka