Zanim opiszę ostatnią i chyba najbardziej znaną, a przez to najczęściej odwiedzaną część Islandii podam kilka ciekawych faktów o Islandii.
– Islandia nie posiada własnej armii.
– Nie ma tu linii kolejowej,
– Z Islandii pochodzi najwięcej pisarzy w przeliczeniu na mieszkańca – czy ktoś z czytelników zna chociaż jednego?
– Na Islandii nie ma płazów i gadów, a jedynym rdzennym ssakiem jest lis polarny.
– Islandzki parlament jest najstarszy na świecie. Pierwsze posiedzenie odbyło się w … 930 roku!
– Gęstość zaludnienia jest najniższa w Europie i wynosi 3 os./km kw.
– Ponad 90 % domów jest ogrzewanych energią geotermalną.
A ponadto:
– 10 % powierzchni zajmuje lawa.
– 11% powierzchni to lodowce.
– 50 % powierzchni stanowią nieużytki.
– Na Islandii jest 269 lodowców i 130 wulkanów, które wchodzą w skład 30 systemów wulkanicznych.
Koniec liczb i cyfr!
Południe Islandii jest bardzo różnorodne – są tu pokryte zielonym mchem tereny, turkusowe laguny lodowcowe, monumentalne wodospady, pokryte wulkanicznym pyłem lodowce i … czarne plaże. Zanim dotarliśmy do tych islandzkich osobliwości odwiedziliśmy urocze miasteczko Seydisfjordur. Liczy ono wprawdzie tylko 600 mieszkańców, ale nie ma małomiasteczkowego charakteru ani ssennej atmosfery i na pewno nie wieje w nim nudą. Zaraz po wjeździe odniosłam wrażenie, że miasto wzięli we władanie artyści. Kolorowe murale, rzeźby, ozdobione kamienie, pełne eksponatów podwórka… Reykjavik dotąd jawił mi się jako bardzo kolorowe miasto, ale miano najbarwniejszego miejsca w Islandii zdecydowanie należy do Seydisjordur. Miasto zwane “norweską wioską” to mekka dla osób z artystyczną duszą – odbywają się tu festiwale muzyczne, warsztaty plastyczne, a także lokalna parada równości. Mimo gęstego deszczu i niskiej temperatury spacer po mieście był bardzo przyjemny i dostarczył wiele wrażeń. Nie tylko architektura i wytwory artystów, które są niemal wszędzie wpływają na odbiór miasta, ale również położenie w malowniczym fiordzie otoczonym górami.
Po tej feerii barw ciekawym doznaniem była wizyta w miejscu zupełnie monochromatycznym, którym jest plaża Reynisfjara. Uważana jest za jeden z najbardziej imponujących fragmentów wybrzeża i za jedną z 10 najpiękniejszych plaż świata. O wyjątkowości plaży decyduje nie tylko czarny piasek, ale również niesamowite bazaltowe kolumny, które przypominają monumentalne organy. Podziwiając te dzieła natury trzeba być bardzo ostrożnym, gdyż fale bywają tu mordercze, przychodzą gwałtownie i zdarzało się, że bezpowrotnie zabierały lekkomyślnych turystów.
Kolejny dzień przyniósł zupełnie inne wrażenia – na własne oczy mogłam zobaczyć niezwykłe efekty działalności lodowca. Lodowiec Vatnajokull jest największy w Europie i czwarty co do wielkości na świecie. Według “Księgi rekordów Guinessa” lodowiec ten pobił rekord, jeśli chodzi o odległość, z jakiej można go dostrzec – przy sprzyjających warunkach jest widoczny z oddalonych o 550 km Wysp Owczych. Niesamowite wrażenie robią też polodowcowe jeziora zwane lagunami. Skrzące w słońcu jasnobłękitne bryły lodu wyglądają w wodach jezior na czarnym piasku niczym diamenty. O tym, że jest to miejsce nie tylko piękne ale i fotogeniczne świadczy fakt, że kręcone były tu filmy takie jak: “Śmierć nadejdzie jutro”, ” Tomb Raider” i “Batman: początek”.
Ostatnie chwile na Islandii spędziliśmy na zwiedzaniu tych najbardziej pocztówkowych i najbardziej popularnych miejsc – jednym z nich jest z pewnością wodospad Svartifoss isl. czarny wodospad, nazwa którego nawiązuje do otaczających go wysokich bazaltowych kolumn przypominających organy. To ponoć właśnie ten widok zainspirował architekta, który zaprojektował stołeczny kościół Hallgrimskirkja. Kolejnym równie ciekawym wodospadem był Seljalandsfoss, który można obejść dookoła i którego wody wyglądają niczym misternie wykonany ażurowy szal.
W zachodniej części Islandii znajduje się tzw. Golden Circle (Złoty Krąg) czyli trzy obowiązkowe punkty wycieczki po Islandii. W skład kręgu wchodzą: Park Narodowy Pingvellir, obszar geotermalny Geysir ze słynnym gejzerem oraz wodospad Gullfosss. Park Narodowy Pingvellir to arcyważne miejsce z punktu widzenia historii kraju – to tu w 930 roku odbyło się pierwsze zgromadzenie islandzkiego parlamentu, a ponadto jest tu geologiczna granica między Europą i Ameryką. Wypełniona krystaliczną wodą szczelina nie robi może piorunującego wrażenia, ale sam fakt, że jest to granica płyt tektonicznych: euroazjatyckiej i północnoamerykańskiej sprawia, że jest to miejsce niezwykłe.
Na terenie Złotego Kręgu znajduje się słynny i pierwszy gejzer. To właśnie od tego islandzkiego gejzeru odkrytego w 1294 roku wzięły nazwę wszystkie inne gejzery. Geysir niestety nie jest już aktywny, ale tuż obok niego umiejscowiony jest Stokkur, który co kilkanaście minut wybucha na wysokość 30-40 metrów. Przyznam, że za każdym razem gdy woda na powierzchni gejzeru tworzyła bańkę, by po chwili wzbić się na kilkadziesiąt metrów wydawałam okrzyk zachwytu.
Pięknym pożegnaniem Islandii był widok kolejnego (jest ich tam ponoć około 10 tysięcy) wodospadu. Gullfoss isl. złoty wodospad składa się z dwóch kaskad, niższa ma 11 metrów, a wyższa pionowa o wysokości 21 metrów sprawia, że woda spada z ogromną mocą i prędkością. Ziemia wokół wodospadu drży, a powietrze wypełnia mgła. Przez wodospad przepływa w ciągu minuty 109 metrów sześciennych wody, ale ta wartość może zwiększyć się nawet dwudziestokrotnie!
Kończąc opowieść o podróży po zachwycającej, zapierającej dech w piersiach Islandii mogę stwierdzić, że tu natura wybudowała sobie monumentalny pomnik. Warto jednak pamiętać, że mimo iż pomnik ten jest potężny, to jednak czuły na zmieniające się warunki klimatyczne związane z działalnością człowieka.
Zapraszam do obejrzenia już ostatniego albumu zdjęć z podróży po Islandii.
—
Gabi
Ostatni album fotograficzny o Islandii