By jak najlepiej i najpełniej poznać Japonię, podczas podróży bywałam nie tylko w wielkich aglomeracjach, miastach, miasteczkach czy wioskach, ale również na łonie dziewiczej przyrody. Taka właśnie jest w Dolinie Kamikochi u podnóża Japońskich Alp. Dolina znajduje się na wysokości 1500m n.p.m. i rozpościera się na około 15 kilometrów. Wędrować po niej można od kwietnia do połowy listopada, w zimie z powodu obfitych opadów śniegu ten obszar parku narodowego nie jest dostępny dla turystów. Trasa, która wiodła do klimatycznego górskiego pensjonatu była łatwa i przyjemna, mogę nawet stwierdzić, że nie była bardziej forsowna niż spacer po miejskim parku.
Krajobrazy wokół kojące: nietknięta ludzką ręką przyroda, wysokie góry, rwąca górska rzeka i … stada makaków. Małpki te, mimo iż niepokaźnych rozmiarów potrafią być agresywne, dlatego zgodnie z tablicami informacyjnymi nie patrzyłam im w oczy i nie podchodziłam zbyt blisko. Atmosfera sielska i jedynie świadomość, że w Alpach żyją niedźwiedzie wprowadzała do wędrówki nutę niepokoju. Po kilkukilometrowym spacerze dotarłam do tradycyjnego japońskiego pensjonatu, w którym na niezbyt przecież strudzonego wędrowca czekała wyśmienita kolacja oraz kąpiel w onsenie (onsen jap. 温泉 gorące źródła). Pieczołowicie przygotowany i estetycznie podany posiłek był prawdziwą ucztą dla zmysłów, a kąpiel w onsenie – głęboko relaksującym rytuałem. Na tym przyjemności się skończyły, gdyż następnego dnia wyruszyłam w Alpy Japońskie, które mocno dały mi się we znaki. Wspinaczka na górę Chogatake 2677 m n.p.m. daleka była od relaksu czy zwykłego marszu. Strome, a ponadto kamieniste lub pokryte plątaniną korzeni podejścia wymagały kondycji i dużej koncentracji. Trzygodzinny trekking zdawał się nie mieć końca! Mocno zmęczona dotarłam na szczyt. Widoki z góry poniekąd rekompensowały te trudy, ale szczerze przyznam, że NIGDY więcej bym już na taką wspinaczkę się nie zdecydowała! Zejście wcale nie było łatwiejsze! Trzeba było bardzo ostrożnie stawiać stopy, by nie utknęły w labiryncie korzeni oraz bacznie obserwować kamienie i głazy, które mogły się osunąć i spowodować poważny uraz. Gdy po 6 godzinach w górach dotarłam do schroniska byłam wdzięczna, że ta naprawdę trudna góra już za mną, na wypoczynek nie było jednak czasu – wkrótce odjeżdżał autobus oddalony o kilka ładnych kilometrów od schroniska. Trasa wiodąca przez Dolinę Kamikochi, którą dzień wcześniej przebyłam spacerowym krokiem, teraz nie wydawała mi się już łatwa i przyjemna jak spacer po parku.
Na szczęście małpki, których po drodze spotykałam dziesiątki na tyle mnie bawiły i absorbowały, że nie myślałam o zmęczeniu tylko żwawym krokiem szłam do celu.
Po tej krótkiej, ale intensywnej dla mnie górskiej wyprawie z radością wróciłam do miasta, w którym mogłam podziwiać najstarszy i jeden z pięciu zachowanych japońskich zamków. Wroni Zamek (zwany też Zamkiem Kruków) miałam przyjemność obejrzeć w świetle księżyca i w pełnym słońcu – za każdym razem robił wrażenie! Zamek, który niegdyś był w posiadaniu zacnego rodu Tokugawa to jedna z najcenniejszych japońskich twierdz. Przez swoją kolorystykę i usytuowanie jest wyjątkowo fotogeniczny – czarne ściany budynku, czerwony most, fosa i tło jakie stanowią ośnieżone szczyty Japońskich Alp tworzą piękną scenerię. Ciekawostkę stanowi fakt, że w zamku jest sekretne piętro. Z zewnątrz budowla wygląda, jakby miała pięć poziomów, a w rzeczywistości ma ich sześć. Dodatkowe ukryte piętro było najbezpieczniejszym miejscem w zamku.
Matsumoto to miasto, w którym panuje niespieszna atmosfera. Nie ma tu zgiełku wielkich miast, ale też nie wieje w nim nudą! Oprócz zamku można w nim zobaczyć świątynię Kasamori Inari; rezydencję rodziny Baba wzniesioną pod koniec okresu Edo, którą zamieszkiwała zamożna rodzina rolnicza, pochodząca od samurajów, a także Herbaciarnię Ikegami Hyakuchikutei umiejscowioną w historycznym japońskim domu z ogrodem. W mieście znajdą też coś dla siebie miłośnicy zegarów, ponieważ w Matsumoto znajduje się poświęcone im muzeum, a w nim największy w Japonii zegar wahadłowy i ponad 300 sztuk zegarów, wiekiem sięgających czasów średniowiecza!
Zapraszam do galerii zdjęć.
—
Gabi
Alpy Japońskie i Matsumoto
P.S.
Bardzo serdecznie dziękuje naszej koleżance Gabrysi za kolejne przepiękne zdjęcia i reportaż po Japonii.