Kolejnym punktem programu w trzytygodniowej podróży po Stanach Zjednoczonych było Sacramento. Nie spodziewałam się wiele, traktowałam pobyt w tym mieście jako konieczny dla komfortu podróży postój – na szczęście moje oczekiwania nie spełniły się. Sacramento okazało się uroczym i bardzo ciekawym miejscem! Sacramento jest siedzibą władz stanowych, pełni także funkcję ważnego ośrodka akademickiego i badawczego, zwłaszcza w dziedzinie medycyny.

Mój pobyt w mieście ograniczył się wprawdzie tylko starówki, ale w pełni mnie to, co zobaczyłam zadowoliło. Ta niewielka, obfitująca w historyczną zabudowę część jest prawdziwą kopalnią wiedzy na temat powstania i rozwoju miasta. Podziwiać tu można doskonale zachowane budynki z połowy XIX wieku, z czasów kalifornijskiej Gorączki Złota, przejechać się zabytkową dorożką, wybrać w rejs, a także zobaczyć, jak ponad 100 lat temu wyglądała amerykańska szkoła podstawowa. Historia Sacramento wiąże się również z kolejnictwem. Przy Old Town znajduje się Kalifornijskie Muzeum Kolei (California State Railroad Museum), gdzie można podziwiać historyczne, pochodzące nawet z 1862 roku lokomotywy. Istnieje też możliwość przejechania się pociągiem retro linii Sacramento Southern Railroad, która funkcjonowała w latach 1909 – 1978.
Szczególnie atrakcyjną i bardzo ładną okolicą w tej części miasta jest nadbrzeżna strefa starówki – Old Sacramento Riverfront. Tu, z widokiem na wodę, mieści się wiele barów, kawiarni i restauracji, niektóre z nich funkcjonują na odrestaurowanych zabytkowych łodziach.
Miłośnikom historii wizyta w Sutter’s Fort Museum sprawi ogromną i przyjemność i z pewnością dostarczy ogromu wiedzy. Ta „forteca” to w rzeczywistości posiadłość jednego z pierwszych europejskich osadników w Kalifornii. Johann Sutter o niemiecko-szwajcarskich korzeniach przybył w okolice współczesnego Sacramento w pierwszej połowie XIX wieku i założył osadę o nazwie New Helvetia, która w niezmienionym niemal stanie zachowała się do dziś. Przybliża ona życie XIX-wiecznych osadników w Stanach Zjednoczonych, zarówno tych zamożnych obywateli, jak i służby.
W Sacramento można też wypróbować swoich sił w płukaniu złota! Wcieliłam się więc przez chwilę w rolę poszukiwacza cennego kruszca i z werwą oraz nadzieją, które z pewnością towarzyszyły czasom Gorączki Złota chwyciłam za sito i … mimo starań i silnej wiary w sukces nic nie znalazłam.
Jednak szansa na zdobycie fortuny tego dnia nie minęła! Wieczorem przyszła kolejna… Dzień zakończyłam bowiem w miejscu, w którym albo wygrywa się miliony albo traci cały majątek czyli w pierwszej amerykańskiej stolicy hazardu – Reno!

Reno nosi tytuł największego małego miasteczka na świecie i nadali je sami mieszkańcy miasta. Historia miasta, choć krótka jest zdaje się być dość ciekawa. Po pierwsze, to największe małe miasteczko wcale nie jest takie małe. Zamieszkuje je około 2oo tysięcy mieszkańców i jest drugim co do wielkości (po Las Vegas) miastem stanu Nevada. Czym wsławiło się w USA a nawet i na świecie to miasto? Między innymi tym, że właśnie w Reno w 1871 roku miejscowy krawiec, Jacob Davis zaczął wzmacniać spodnie miedzianymi nitami i tym sposobem wymyślił kultowy ubiór, który potem opatentował wraz z jego dostawcą materiału – Levi Straussem. Co to za spodnie? To jeansy Levi’s, które można chyba zaliczyć do symboli Ameryki. Z Reno pochodzi też znana na całym świecie aktorka Sharon Stone.
Około 1850 roku żyło tu zaledwie kilku osadników, którzy poza uprawą ziemi w żyznej dolinie rzeki Truckee, zajmowali się również zaopatrywaniem w żywność osadników zmierzających na zachód kontynentu, do Kalifornii. Kiedy odkryto złoto w oddalonym o 30 km Virginia City, na miejscu dzisiejszego Reno powstała niewielka społeczność, jednak prawdziwy boom nastąpił w roku 1859, kiedy odkryto wielkie pokłady srebra w tzw. żyle Comstoka. Wówczas jedyne połączenie pomiędzy kopalniami kruszców a światem zewnętrznym prowadziło właśnie przez wspomnianą dolinę rzeki Truckee. Sprytnie wykorzystał ten fakt niejaki Charles Fuller, który wybudował most, a za przejazd pobierał opłaty.
Dwa lata później most ten odkupił Myron Lake, który ponadto wybudował: młyn wodny, piec przemysłowy, jadłodajnię, hotel i stajnię. Niewielkie osiedle przyjęło nazwę Lake’s Crossing. W 1868 roku wybudowano linię kolejową, a w konsekwencji niewielka miejscowość mocno się rozrosła. Nazwano ją Reno, na cześć Jesse’go Lee Reno, bohatera wojny secesyjnej.
Miasto sukcesywnie się rozrastało gdyż stanowiło główny węzeł transkontynentalnej linii kolejowej pomiędzy Sacramento a Salt Lake City. Kiedy złoża złota i srebra powoli wyczerpywały się, osady górnicze zaczęły pustoszeć i przemieniać się w miasta-duchy (pomimo zmniejszenia wydobycia, wciąż ponad 11% złota na świecie produkuje się w Nevadzie), cała siła ekonomiczna przeniosła się do miast Nevady czyli do Las Vegas i Reno.
W 1931 roku stan Nevada zalegalizował hazard i w rezultacie jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać salony gier i kasyna. Do rozwoju miasta przyczyniło się również liberalne prawo dotyczące rozwodów. Wtedy to największe małe miasteczko stało się mekką znudzonych sobą i pragnących szybkiego rozwodu współmałżonków. Prawo. Do lat 60. XX w. Reno było hazardową stolicą świata. Dopiero rozkwit Las Vegas oraz rozwój indiańskich kasyn w Kalifornii poważnie osłabił przemysł hazardowy (choć nie dotknęło to Las Vegas). Aby przyciągnąć turystów, w Reno organizowane są różne imprezy, cieszące się dużą popularnością m.in. Cinco de Mayo – obchodzone 5 maja meksykańskie święto, Reno Air Races – wyścigi samolotów, Reno Rodeo – urządzane w czerwcu rodeo, Street Vibrations – zjazd i wyścigi fanów motocykli czy Hot August Nights – sierpniowy zjazd i zawody miłośników klasycznych samochodów, w którym miałam ogromną przyjemność uczestniczyć. Parada starych, ale zadbanych kultowych amerykańskich aut była barwna, głośna i bardzo miła dla oka. Każdy kolejny model i jego kierowcy oraz pasażerowie zdawali się być coraz bardziej ciekawi. Po naprawdę długiej paradzie przyszedł czas na … kasyno. Być w pierwszej stolicy hazardu i nie zagrać? Na szczęście nie uległam magii tego miejsca, nie dałam się ponieść marzeniom o wielkiej wygranej i nie założyłam wiele w obawie przed przegraną. Rozsądek wziął górę – ostrożnie wrzucałam do automatu monety o niskich nominałach i … wyszłam na zero. “Zainwestowałam” 2 dolary i wygrałam 2 dolary. 

To była fajna przygoda, wprawdzie nie dałam sobie szansy na wygranie dużej kwoty, ale też nie ryzykowałam przegraną. Przede mną były jeszcze dwa tygodnie pobytu w Stanach i nie mogłam sobie pozwolić na stratę pieniędzy. Może innym razem będę odważniejsza?

W kolejnym odcinku niezwykły Park Narodowy Yellowstone

Zapraszam do galerii zdjęć.

Gabi

 

  

Sacramento, Reno i Yellowstone

P.S.
Bardzo serdecznie dziękuje naszej koleżance Gabrysi za kolejne przepiękne zdjęcia i reportaż po Sacramento, Reno i Yellowstone.

 

 

 

Jerzy Moskal
Written by Jerzy Moskal
See Jerzy Moskal's latest posts

Leave a comment