Odkąd dowiedziałam się, że istnieje coś takiego jak Kolej Transsyberyjska, a było to na lekcji rosyjskiego w liceum, stała się podróż najdłuższą linią kolejową świata moim podróżniczym marzeniem. Przez długie lata nie mogłam sobie na tak daleki i długi wyjazd pozwolić. Nie miałam ani doświadczenia podróżniczego, ani funduszy, brak mi było odwagi, nie czułam się gotowa na takie wyzwanie. Gromadziłam książki, artykuły o Syberii, o transsibie jak Rosjanie nazywają kolej, o Bajkale oraz wspomnienia polskich zesłańców, więźniów GUŁAG-ów. Czytałam pojedyncze relacje obieżyświatów, którzy dotarli na Syberię pociągiem, w Internecie – na początku XXI wieku wiele tego typu opisów nie było. Wciąż czułam niedosyt wiedzy i wciąż nie byłam dość dobrze przygotowana na spotkanie z pełną tajemnic, dziką, kojarzącą się z największą kolonią karną świata, krainą. W 2004 roku natrafiłam na książkę Romualda Koperskiego pt. “Pojedynek z Syberią”.
Opowieść o przemierzaniu terenowym samochodem syberyjskich bezdroży, o dziewiczych miejscach, niewiarygodnych sytuacjach i ujmujących przejawach ludzkiej dobroci i życzliwości, w skrajnie trudnych warunkach zachwyciła i wciągnęła mnie. Dała też poczucie, że poradzę sobie, że podróż ta jest jak najbardziej realna. Kilka miesięcy później, w lipcu 2005 roku, siedziałam w wagonie plackartnym (trzecia i najtańsza klasa wagonu z miejscami leżącymi, ale bez przedziałów) i jechałam do Irkucka, z moją najlepszą towarzyszką podróży Asią i książką Koperskiego. Marzenie się spełniało!!! Spędziłam pięć dni w pociągu zanim dotarłam nad Bajkał. Czas w plackarcie upływał głównie na rozmowach z podróżnymi, którzy jechali odwiedzić rodzinę na drugim końcu Rosji, na czytaniu, rozwiązywaniu krzyżówek, na zabawach z dziećmi. Gdyż gdy tylko najmłodsi pasażerowie dowiedzieli się, że w pociągu są dwie “ciocie z Polski”, i że mają one naklejki, drobne upominki i słodycze odwiedzały nas nieustannie i bardzo urozmaicały podróż. W chwilach gdy akurat nikt nie pokazywał zdjęć w rodzinnym albumie, nie namawiał na szachy, karty, kolejną szklankę herbaty lub czegoś mocniejszego, gdy dzieci miały inne zajęcie, a konduktor nie włączał na cały regulator popsy (odpowiednik disco polo), podziwiałam przesuwające się za oknem pociągu widoki – ogromne obszary bagien, brzozowe zagajniki, maleńkie wioski, potężne syberyjskie rzeki i tajgę.
Od podróży minęło niemal 15 lat, co zostało w pamięci z tego wyjazdu? Wesoła atmosfera w pociągu i mrożące krew w żyłach opowieści o niedźwiedziach, a przede wszystkim bezkres syberyjskich przestrzeni, potęga przyrody, bajkalskie foki nerpy, kąpiele w ruskiej bani oraz ludzka życzliwość.