Floryda była ostatnią częścią podróży po wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Emocje i temperatura wyjazdu nie stygły nawet na chwilę! Najpierw była odlotowa wycieczka po Centrum Kosmicznym im. Johna Fitzgeralda Kennedy’ego, potem pobyt w barwnym Miami, rejs łódką airboat po Everglades i na sam koniec wizyta w domu pisarza Ernesta Hemingwaya. Zacznijmy jednak od początku.
Po zwiedzeniu okrętu podwodnego USS Alabama, szaleństwach i ogromnej dawce czystej dziecięcej radości jaką dostarczył mi pobyt w Universal Studio w Orlando pojechaliśmy na Przylądek Canaveral, na którym znajduje się wspomniane Centrum Kosmiczne (John F. Kennedy Space Center). Jest to nie tylko jedna z największych atrakcji turystycznych Florydy, ale przede wszystkim główny ośrodek startowy dla załogowych lotów kosmicznych. Słynne misje kosmiczne, takie jak np. Apollo zostały przeprowadzone przez Kennedy Space Center! Na terenie Centrum Kennedy’ego, które zajmuje powierzchnię 144 tys. hektarów znajduje się 700 obiektów i budynków, w których prowadzi się badania, planuje i realizuje programy kosmiczne. Kilka spośród tych 700 budynków jest przeznaczonych dla turystów, kompleks turystyczny mieści najważniejsze obiekty np. prom kosmiczny Atlantis, cenne eksponaty, symulator lotów, kina IMAX , Rocket Garden czyli ekspozycja rakiet na wolnym powietrzu oraz pamiątki po kosmonautach. Po obejrzeniu promu Atlantis, który jest fenomenalnie wyeksponowany i wzbudza wśród zwiedzających największe emocje, a nawet wzruszenie, najbardziej zapadającą w pamięć i emocjonującą chwilą było dla mnie zwiedzanie skromnej ekspozycji poświęconej kosmonautom wahadłowca Challenger, który eksplodował kilkadziesiąt sekund po starcie. Start i rychłą katastrofę promu transmitowały stacje telewizyjne, miałam wtedy 8 lat i pamiętam jak bardzo mnie ten wypadek poruszył. W Centrum w określonych godzinach pojawiają się prawdziwi astronauci! Można podejść i poprosić o autograf na zdjęciu z ich wizerunkiem.
Wypoczynek na szerokich piaszczystych plażach Miami, spacer Ocean Drive, podziwianie architektury Art Deco oraz krótka wizyta w barwnej Little Havana dały wytchnienie i pozwoliły naładować baterie po intensywnych dniach w Orlando i Centrum Kosmicznym. Kolejny dzień przyniósł nowe i zupełnie inne wrażenia! Rejs łódką AirBoat po wodach Everglades, w których to bytują jednocześnie aligatory i krokodyle (to jedyne takie miejsce na świecie!) był dużym przeżyciem i ciekawą lekcją biologii (sternik, gdy akurat nie prowadził brawurowo łodzi pośród traw i zarośli opowiadał o florze i faunie parku). Ekosystem Parku Narodowego Everglades (jedyny subtropikalny park w USA) tworzą lasy namorzynowe, mokradła, pradawne drzewa mahoniowe, łuszczące się gumbo limbo i złowieszczo wyglądające figowce. Morze traw może wydawać się nudne, ale to naprawdę arcyciekawe miejsce, a to co zwiedzającym wydaje się potężnym bagnem jest w istocie najwolniej płynącą rzeką świata, ma 100 km szerokości, a kropla wody potrzebuje rok, żeby przepłynąć rzekę! Wizyta w parku to gratka zarówno dla miłośników dzikiej przyrody, jak i osób lubiących aktywny wypoczynek pośród unikatowej przyrody.
Ostatnim punktem zwiedzania Florydy i USA był archipelag Florida Keys (archipelag tworzy 1700 wysp i wysepek koralowych tworzący łańcuch o długości 240 km). Dotarliśmy na sam koniec archipelagu czyli na wyspę Key West, z której do stolicy Kuby – Hawany jest już tylko 170 km! Z czego słynie to miasteczko? Po pierwsze jest to najdalej wysunięty na południe punkt kontynentalnych Stanów Zjednoczonych, a po drugie mieszkał tu Ernest Hemingway. Dom pisarza pełen jest pamiątek, zdjęć, artefaktów i … kotów, które są potomkami kota Hemingwaya. Koty nie są jednak zwykłe i pospolite! Po pierwsze są jedynymi prawowitymi spadkobiercami i właścicielami domu, a ponadto mają po 6 palców! Kot, którego Hemingway otrzymał w prezencie od eksploratora wraków miał wielopalcowość (polidaktylia) i pisarz uznał, że to przynosi mu szczęście. Zadbał więc, by Królewna Śnieżka (tak pisarz nazwał kotkę) miała dużo potomstwa i gen polidaktylii przekazywała kolejnym pokoleniom. Kotów w domu jest kilkanaście (za czasów Hemingwaya było ich 40), mają opiekę weterynarza, czują się swobodnie wędrując po całej posiadłości, wypoczywając na łóżku, biurku czy w łazience Ernesta Hemingwaya – są prawdziwymi gwiazdami! Są fotografowane, głaskane, podziwiane, ale jak to czasem wśród gwiazd i kotów bywa mają fochy i mogą podrapać albo nawet ugryźć. Ja właśnie “padłam ofiarą” złego humoru kotka i zostałam delikatnie przez niego ugryziona.
To już koniec opisów podróży po USA. Ostatnia część będzie zapewne opublikowana tuż przed moją kolejną podróżą, tym razem do Azji Wschodniej, do kraju samurajów, gejsz, ikebany i sumo!
—
Gabi
Zapraszam do galerii zdjęć.
FLORYDA
P.S.
Bardzo serdecznie dziękuje naszej koleżance Gabrysi za przepiękne zdjęcia i reportaże po Ameryce.