Gabriela Majcher

Kolejna podróż inspirowana literaturą związana jest ponownie z twórczością najlepszego pisarza wśród reporterów i najlepszego reportera wśród pisarzy. Mam na myśli Ryszarda Kapuścińskiego i czytane przeze mnie wielokrotnie “Imperium”. Barwne i rozpalające wyobraźnię opisy Samarkandy, Buchary i Chiwy – ważnych miast leżących na Jedwabnym Szlaku dały impuls do kolejnego wyjazdu. Marzyłam, by skonfrontować moje wyobrażenia o tych miastach z rzeczywistością.


Podróż do Uzbekistanu, bo to właśnie na terenie tego kraju leżą wymienione wyżej miasta poprzedzona była długimi przygotowaniami. Książki, po które sięgałam przed wyjazdem dotyczyły nie tylko zabytków, religii, kultury i kuchni, ale też całego Jedwabnego Szlaku. Zanim więc wylądowałam w Taszkencie zapoznałam się legendą oraz historią szlachetnego i wciąż bardzo cenionego jedwabiu, wiedziałam co nieco o jedwabnikach morwowych, z kokonów których pozyskuje się jedwabną nić, znałam sylwetki największych władców rządzących niegdyś na tych terenach, dowiedziałam się o katastrofie Jeziora Aralskiego i “białym złocie” Uzbekistanu czyli bawełnie. Sam jedwab, który do dziś jest produkowany w uzbeckich fabrykach był na tyle ciekawym tematem, że o nim samym można czytać długie opowieści i dla niego samego warto jechać do Uzbekistanu. Budowle powstałe za rządów budzącego strach i podziw jednocześnie Tamerlana, zwanego również Timurem Kulawym lub Chromym wydawały się na zdjęciach być pięknem w czystej postaci! Czym więcej czytałam o tych klejnotach, perłach architektonicznych, tym bardziej chciałam znaleźć się w tej wschodniej bajce.
Samarkanda, o której Kapuściński pisał, że jest błękitna, skierowana do gwiazd, uwznioślona była pierwszym miastem, które po przyjeździe odwiedziłam. Po męczącym i stojącym pod znakiem zapytania locie (wokół Moskwy płonęły torfowiska, ich dym powodował paraliż lotów, samolot na trasie Moskwa-Taszkent był ostatnim, który nie został odwołany, przez kolejne trzy dni wszystkie loty były zawieszone) z wydrukowanymi cytatami z “Imperium” ruszyłam do Registanu czyli serca starożytnej Samarkandy. To co ujrzałam po dotarciu na miejsce, przeszło moje najśmielsze oczekiwania! Kompleks świątyń, medres (szkół koranicznych) mienił się wszystkimi odcieniami błękitu, turkusu, granatu. Bogactwo ornamentów, precyzja wykonania, niegasnący od wieków blask tych budowli oszałamiał i zachwycał. Symetria i harmonia zaklęta w kamieniu i tysiącach maleńkich ceramicznych płytek tworzyła zmieniające się w ciągu dnia widowisko. W skład tego wspaniałego kompleksu wchodzi bogato zdobiona medresa Uług Bega zwieńczona strzelistymi minaretami. Po przeciwnej stronie, jako lustrzane odbicie pierwszej medresy, znajduje się medresa Szir Dar. Jej nazwa pochodzi od mozaikowych lwów, które zdobią naroża wejścia. To nietypowy, czy wręcz całkiem odosobniony przykład zdobień w sztuce muzułmańskiej – architekci w tym przypadku aż dwukrotnie pogwałcili islamską zasadę nieprzedstawiania żywych istot (oprócz lwów na fasadzie są również gazele). Ukoronowaniem zespołu jest medresa Tillja Kari z potężną turkusową kopułą i obficie złoconym wnętrzem.

Mozaikowy zawrót głowy trwał – kolejny dzień i kolejne estetyczne uniesienia, które dostarczyło mauzoleum Szach-i-Zinda, zbudowane jako miejsce spoczynku dla dynastii Timuridów. Nekropolia wzniesiona przez Timura nie przypomina żadnych znanych mi cmentarzy. Spacerując wśród skąpanych w błękicie wielkich zdobionych mozaikami budowli, trudno było sobie wyobrazić, że w ich wnętrzach pochowani są członkowie rodziny Timura. Timurowi nie było dane spocząć w tym miejscu, został pochowany w skromnym grobie w oddalonym od Samarkandy mieście Shahrisabz (Timur zmarł nagle podczas przygotowań do podboju Chin, mroźna zima uniemożliwiła przewiezienie ciała do stolicy). Dopiero po kilkuset latach grób “Zdobywcy Świata” został przez przypadek odnaleziony, a sam władca ponownie pochowany w grobowcu z zielonego nefrytu, obok swoich synów i wnuków w Samarkandzie, w mauzoleum Gur-e-Amir.
Miasto swoją potęgę i świetność zawdzięcza przede wszystkim Timurowi. “Cud Samarkandy jest dziełem Timura. Postać Timura to zadziwiający fenomen historii. Jego nazwisko budziło grozę przez dziesiątki lat. Był to wielki władca, który trzymał pod butem Azję, ale ta wielkość nie przeszkadzała mu w zajmowaniu się drobiazgami. Timur poświęcał drobiazgom wiele uwagi… W imperium Timura najlepszym azylem był talent. Timur ściągał talenty do Samarkandy, zabiegał o każdego twórcę. Nie dał ruszyć nikogo, kto nosił w sobie iskrę bożą. Twórcy kwitnęli i kwitnęła Samarkanda. Miasto było jego dumą. Na jednej z bram Timur kazał wypisać zdanie: “Jeżeli wątpisz w naszą potęgę – spójrz na nasze budowle!” i zdanie to przeżyło Timura o wiele wieków. Jeszcze dziś Samarkanda oszałamia nas swoim niepowtarzalnym pięknem, doskonałością formy, geniuszem plastycznym. Każdej budowli Timur doglądał sam. To, co było nieudane, usuwał, a miał smak doskonały. Rozważał różne warianty ornamentów, dbał o delikatność rysunku, o czystość linii…” Imperium, R. Kapuściński

Jednak nie tylko ten władca przyczynił się do potęgi i sławy Samarkandy. Znakomicie wykształcony wnuk Timura (sam Timur mimo ponadprzeciętnej inteligencji był analfabetą) Uług Beg, zwany astronomem na tronie, miał niemały wpływ na rozwój miasta. Podczas jego rządów miasto wzbogaciło się o medresy, w których nacisk kładziono na naukę matematyki i astronomii, rozbudowany został kompleks Szach-i-Zinda oraz powstało obserwatorium astronomiczne z olbrzymim sekstansem. Pasją Uług Bega była przede wszystkim astronomia, w obserwatorium, które ufundował przeprowadzano najbardziej zaawansowane analizy i obserwacje w ówczesnym świecie. Jednak jego działania nie kończyły się tylko na wspieraniu nauki, sam aktywnie uczestniczył w pracach naukowych, współpracował przy sporządzeniu tablic matematycznych i map nieba, z których później korzystał Jan Heweliusz.

Samarkanda, jak pisał Kapuściński, jest poetycka i zwrócona do gwiazd, jednak i w takim wyjątkowym miejscu dopada wędrowca proza życia i głód. Kuchnia uzbecka nie należy do bardzo wyszukanych, poza wszechobecną baraniną można też w diecie Uzbeków znaleźć koninę, drób nie jest tu popularny, a ponadto nie jest uważany za mięso. Po tłustym posiłku wyjątkowo dobrze smakuje i działa zielona herbata, która podawana jest w małej miseczce zwanej piala. Wegetarianie mogą mieć problem ze znalezieniem bezmięsnych potraw, ale na pewno będą mogli nasycić się soczystymi brzoskwiniami, arbuzami, figami i winogronami. Wybór dojrzałych i dorodnych warzyw też jest ogromny. Wszystkim spragnionym kolejnych wrażeń gorąco polecam wizytę na bazarze. Widok równiutko poukładanych w piramidki owoców i warzyw, worki pełne ryżu o nieznanych nam kształtach i kolorach, wzorzyste i rumiane liepioszki  oraz …wiszące tusze zwierzęce cieszy oko i zapada w pamięć.

 

Zapraszam do obejrzenia zdjęć. Wkrótce kolejna część…

Gabi

  

SAMARKANDA