Gabriela Majcher Joanna Baczewska

Szanowni Państwo !!!
Zapraszam Państwa do ciekawego wywiadu jakiego udzieliły nasze koleżanki: Gabriela Majcher oraz Joanna Baczewska redaktorowi naczelnemu najstarszej kałmuckiej gazety – panu Menke Konejewowi. M. Konejew to nie tylko dziennikarz, ale i popularyzator buddyzmu w Kałmucji i były doradca prezydenta tej republiki.
Jestem pełen podziwu i uznania dla naszych koleżanek za ich trud, poświęcenie i odwagę, które odwiedziły wiele krajów Europy wschodniej, Azji Środkowej, a także  Iran odnosząc się z wielkim szacunkiem do lokalnych obyczajów  i tradycji. W kolejnych wspomnieniach koleżanki będą się chciały  podzielić swoimi wrażeniami, wspomnieniami, zdjęciami na mojej stronie internetowej  za co z góry im serdecznie  dziękuje. Zapraszam do interesującego wywiadu.

NASI GOŚCIE
Gabriela Majcher i Joanna Baczewska przyjechały do Kałmucji z Polski. Zupełnie przypadkowo poznałem je w „Piąteczce” (sklep samoobsługowy), usłyszałem nieznaną mi mowę i postanowiłem pomóc gościom. Pomoc była jednak zbyteczna, młode kobiety dobrze, z lekkim tylko polskim akcentem mówiły po rosyjsku, dlatego rozmowa z nimi nie sprawiła mi trudności. Okazało się, że podróże to prawdziwa pasja Gabrieli i Joanny. Byłem bardzo ciekaw ich wrażeń z pobytu w Kałmucji -zaprosiłem je więc do redakcji. Dowiedziałem się od moich rozmówczyń wielu interesujących rzeczy, a najbardziej zadziwiający był fakt, że znaleźliśmy wspólnych znajomych.

Gabriela jest z wykształcenia filologiem, studiowała na Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie, pracuje w szkole z internatem. Joanna skończyła lingwistykę stosowaną i pracuje jako pilot wycieczek po Europie Środkowej (Węgry, Austria, Polska, Niemcy).

O Kałmucji dowiedziały się z książki dziennikarza Wojciecha Góreckiego „Planeta Kaukaz”, w której jest rozdział o naszej republice. Przyjaciółki pokazały mi tę książkę i same z zaskoczeniem odkryły, że wspomniane jest w niej moje nazwisko. „Skąd zna pan mistrza reportażu – Wojciecha Góreckiego?” – pytały? I ja nie kryłem zdziwienia…Wkrótce jednak przypomniałem sobie, że w latach 90-tych do republiki przyjeżdżał polski dziennikarz , z którym wielokrotnie rozmawiałem. Dziś mój znajomy sprzed lat jest pracownikiem naukowym Ośrodka Studiów Wschodnich, pisarzem i wykładowcą na Uniwersytecie Warszawskim. Cóż za zbieg okoliczności…

Do podróży na stepy Kałmucji zainspirowały Polki też suhaki, które widziały na zdjęciach, i o których czytały w „Planecie Kaukaz”. Dowiedziały się, że są te zwierzęta rówieśnikami mamutów, a tajemnicza choroba, na którą masowo zapadły kilka lat temu zdziesiątkowała unikatowe stepowe antylopy. Zapragnęły więcej dowiedzieć się o Kałmucji, o narodzie którego historia jest „smutna i bolesna”. Chciały zobaczyć tę jedyną ostoję buddyzmu tybetańskiego w Europie. Kałmucja je zafascynowała i mocno rozpalała wyobraźnię.

Nie zastanawiając się długo, opracowały trasę podróży i wybrały się przyjaciółki do Rosji, najpierw były w Czeczenii i Dagestanie, a potem przyjechały w nasze stepy. Tu zatrzymały się na dłużej. Książka mojego znajomego Wojciecha Góreckiego była dla nich nie tylko inspiracją do podróży. Książka była też przewodnikiem, z którym przemierzały północny Kaukaz i Kałmucję.

„Krajobraz zmienił się: nagle pojawił się step, który zdawał się nie mieć końca. Pasły się stada owiec, krów, przechadzały się konie… Przyjechałyśmy o 2 w nocy, zatrzymałyśmy się na posterunku drogówki , by wyjaśnić cel podróży. Miejscowi policjanci byli bardzo serdeczni, wkrótce pojawił się naczelnik miejscowej Policji i gdy tylko dowiedział się o naszej obecności, i problemie ze znalezieniem transportu do miasta zaproponował pomoc. Szef drogówki zawiózł nas do hostelu, po drodze pokazał nam miasto, buddyjskie świątynie, pomniki. Policjanci zrobili na nas dobre wrażenie, byli radośni, mieli poczucie humoru, opowiadali nam o historii swojego narodu i o suhakach, które jeszcze kilkanaście lat temu były niemal wszędzie. Po nocy spędzonej w hotelu w centrum miasta ruszyłyśmy zwiedzać uroczą Elistę”.

Nigdy nie podróżowałyśmy i nie przemieszczałyśmy się jak Japończycy – każdego dnia inne miasto, nowe miejsce. Ten styl zwiedzania jest nam obcy. Podróżujemy bez pośpiechu, nie „zaliczamy” kolejnych miejsc, zabytków.  Delektujemy się, cieszymy widokami, z uwagą obserwujemy życie w nowym nieznanym nam miejscu: spacerujemy po ulicach, przesiadujemy  w parkach, poznajemy ludzi, z zainteresowaniem próbujemy lokalnych potraw, zwiedzamy zabytki, staramy się znaleźć  literaturę danego kraju, regionu.

Na pytanie, co z naszej kuchni wam smakuje, Gabriela się uśmiecha: „Lubię mięso, a tu jest wyjątkowo dobre i wszystko jest bardzo świeże. Posmakowała nam kałmucka herbata. W Czeczenii, Dagestanie też pije się kałmucką herbatę*, tam po raz pierwszy miałyśmy okazję pić ten zaskakujący  w smaku napój”.

Czym różni się Kałmucja od południowych sąsiadów? Tu dziewczęta jednomyślnie  i zdecydowanie mówią o wszechobecnej ciszy i atmosferze spokoju. „Spacerowałyśmy nocą po mieście, nikt nie zwracał na nas uwagi, jeśli o coś zapytasz, wszyscy chętnie służą pomocą. Kałmucy są serdeczni i gościnni. Ten spokój i poczucie bezpieczeństwa udzielał się i nam. Step to bezbrzeżna przestrzeń, nocne niebo nad stepem zachwyca i zdaje się być niżej niż w Europie.

Co dzień dowiadywałyśmy się coraz więcej o Kałmucji. Odniosłyśmy  wrażenie, że wszyscy tu lubią i znają swoją historię. Przeczytałyśmy, że dzisiejsi Kałmucy to dawni słynący z męstwa i podbojów Dżungarowie. Obecnie to pokojowi wyznawcy Buddy. Wizyta w świątyni buddyjskiej była wyjątkowym przeżyciem. To miejsce wypełnia spokój i jest pełne harmonii, a melodyjne dźwięki mantry uduchowiają.

Historię tego walecznego narodu przybliżył nam również  właściciel hostelu – Konstantin. Każdego wieczoru opowiadał nam o burzliwych i tragicznych losach swojego narodu, pokazując na mapie wędrówki i miejsca gdzie koczowali i wypasali swoje stada Kałmucy. Tradycje, obyczaje są tu bardzo żywe, a dawne dzieje i przeszłość  narodu znana jest wszystkim.

Gabriela i Joanna zauważyły, że bardzo rzadko miały okazję usłyszeć język kałmucki, dziwiły się, że nawet rdzenni Kałmucy nie używają języka narodowego, a rosyjski. Poczułem się zakłopotany tym stwierdzeniem. Przypomniałem sobie jednak, że moje rozmówczynie mają szczególny stosunek do języków, jako absolwentki studiów filologicznych zainteresowane były sytuacją języka kałmuckiego. Wielce zaskoczony byłem gdy Gabriela wyjęła swój notes i zaczęła czytać przetłumaczone na rosyjski kałmuckie przysłowia, porzekadła, mądrości. „Cukier jest słodki z każdego  końca”  – entuzjastycznie wypowiadała kałmuckie powiedzenia Gabriela. „Głupiego nie pytaj, sam powie”, „duży kamień rozbija się małym kamieniem”.

Joanna, która uczyła kiedyś angielskiego w prywatnej szkole językowej, stwierdza podczas rozmowy „żaden język nie powinien zniknąć, język to bogactwo ludzkości. Język oddaje  mentalność, światopogląd i kulturę narodu. Jak w ogóle można mówić o kulturze bez języka? Czy wie Pan, że w Kałmucji dowiedziałyśmy się, że w waszym języku jest siedem synonimów słowa „szczęście”? Siedem synonimów? Naprawdę? Byłem zdumiony! Ciekawskie Polki swoją wiedzą i dociekliwością bardzo mnie zadziwiły! Ja przecież wyssałem język ojczysty z mlekiem matki, a nie wiedziałem o tym! Gabriela i Joanna nie przestawały mnie zaskakiwać: przytoczyły kolejne kałmuckie słowo kjun,  które ma dwa znaczenia – oznacza „człowiek” i „osobowość”.

Dziewczęta gościły w Eliście tydzień i każdy ich dzień był intensywny i pełen wrażeń. Przyjechały przecież zobaczyć Kałmucję, poznać nową, nieznaną krainę. Interesowało je wszystko. Wszystko zdawało się być ciekawe. W myślach zadałem sobie pytanie: „A my? Co z nami?”. Przypomniał mi się fragment filmu „Ironia losu”, w którym bohater filmu Hipolit z goryczą mówi „Jak smutno nam się żyje, umarł  w nas zew przygody, nie chodzimy już pod okna ukochanych kobiet, by się powygłupiać”…(a tak na marginesie, główną rolę w filmie gra Barbara Brylska).

Polki odwiedziły churuł (świątynia buddyjska), muzeum krajoznawcze, miasteczko szachowe, widziały Samotną topolę, były w świątyni, w której modlił się XIV Dalajlama. Gabriela i Joanna zupełnie przypadkowo trafiły na zlot uczestników rajdu „Silk Way rally” i na występ zespołu pieśni i tańca „Ojraci” („szczęściary z nas, że mogłyśmy wysłuchać tradycyjnych pieśni”) . Kolejnego dnia siedziały na krzesłach obok pomnika Ostapa Bendera – tak, ta postać z rosyjskiej literatury jest im doskonale znana, stwierdziły nawet, że są miłośniczkami tego fikcyjnego bohatera.

Poprosiłem by moje nowe znajome opowiedziały mi o Polsce, o życiu w kraju, który kiedyś był członkiem RWPG i był z nami w bliskich relacjach. Adam Mickiewicz, marszałek Rokossowski, Wojciech Jaruzelski, Lech Wałęsa, Anna German, Mikołaj Kopernik, Grzegorz Lato… w głowie krążyły mi nazwiska znamienitych Polaków. Informacja z pierwszych ust o ich ojczyźnie byłaby interesująca. Moi goście odpowiedzieli bardzo krótko i konkretnie „Ekonomicznie jesteśmy na dobrym poziomie, żyjemy stabilnie jak nigdy dotąd”. To zrozumiałe – jeśli dwie kobiety, które nie są bizneswoman, a zwykłymi  nauczycielkami mogą pozwolić sobie na podróże w czasie ferii i wakacji, oznacza to, że żyje im się całkiem nieźle.

Moje rozmówczynie były w wielu krajach, wszędzie z szacunkiem odnoszą się do lokalnych obyczajów i tradycji, kilka lat temu były w Iranie, by nie odróżniać się od lokalnych kobiet, i nie budzić zainteresowania zakładały chusty i luźną, długą odzież.

W Kałmucji podobało im się wszystko – letni skwar, ciepły przelotny deszcz, kuchnia narodowa i ludzie. Tu, te dwie czarujące i mądre kobiety czuły się prawie jak w domu. Przyznam, że i mnie było przyjemnie wysłuchać tyle pochlebnych słów o moich krajanach i mojej ojczyźnie.  Podtrzymajmy więc tę opinię, bądźmy nadal tak serdeczni i gościnni. Taka zasada obowiązywała przecież już w czasach naszych przodków. Wędrowiec, który trafił na Wielki step zawsze mógł liczyć na dach nad głową i posiłek, inaczej w tamtych niespokojnych czasach nie można było przeżyć.

Po skończonej rozmowie doszedłem do wniosku, że podróżniczki z Polski żyją według kałmuckiego przysłowia: póki jesteś młody – poznawaj ludzi, póki koń twój ma siłę – objeżdżaj świat.

 

* Kałmucka herbata – to zielona herbata gotowana z dodatkiem masła, soli i pieprzu, często podawana jest w misce i jedzona łyżką.

 

Gabrysia przy instrumentach

Autorki wyraziły pisemną zgodę na publikację tekstu i swojego wizerunku  w internecie.

Jerzy Moskal
Written by Jerzy Moskal
See Jerzy Moskal's latest posts

Leave a comment